Jak zapewne nieraz już czytaliście - zdaniem wielu dietetyków oliwy z oliwek nie powinno się używać do smażenia, ponieważ w wysokiej temperaturze oliwa traci swe właściwości odżywcze oraz smak, a w trakcie głębokiego smażenia może dymić. Z kolei inni specjaliści twierdzą, że przecież Grecy już tysiące lat temu stosowali ten szlachetny także do przygotowania gorących potraw i że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby oliwy używać także na patelniach i wokach.
Niezależnie od tego, którzy naukowcy są bliżsi prawdy - moim zdaniem jednym z niezaprzeczalnych atutów dobrej oliwy z oliwek jest jej unikalny smak.
Zdecydowanie uwidacznia on swoje najlepsze cechy w temperaturze właściwej dla serów (np. mozzarella), pomidorów i zielonej bazylii. Po przygotowaniu można sałatkę zrobioną z takich składników podać od razu na stół, lub też przełożyć do szklanego pojemnika i przechować nawet przez kilkanaście godzi w lodówce.
Oliwa znakomicie sprawdza się także jako dodatek, a nawet podstawowy składnik wszelakiego typu wariacji na temat pasta di olio, czyli przepisów, gdzie bazę stanowi makaron z oliwą z oliwek, a już tylko fantazja autora dania ogranicza go co do reszty składników. Najczęstsze dodatki do takiej pary to siekana bazylia, papryka, pomidory. Wszystko to może być podawane w kombinacji "ciepły makaron + zimna oliwa i dodatki", ale równie dobrze jako całość lekko podsmażona na głębokiej patelni.
Natomiast największe wątpliwości dla zastosowania tego śródziemnomorskiego, płynnego złota budzi głębokie smażenie w wysokiej temperaturze. Po pierwsze łatwo jest przekroczyć wtedy temperaturę punktu dymienia (zależnie od odmiany oliwy oscyluje ona w okolicach 180 stopni), a po drugie - dania przygotowywane w tak wysokich temperaturach zwykle wchodzą w inne rejestry smakowe (dania mięsne, ostre, zdecydowane), słabo pasujące do raczej stonowanego smaku oliwy z oliwek.